Upały za oknem dają się wszystkim we znaki, dlatego postanowiłam ochłodzić atmosferę obrazami przedstawiającymi… zimę! Trochę śniegu w środku lata sprawi, że na ramionach pojawi się gęsia skórka, przyprószone białym puchem brwi podniosą się w zdumieniu, a gorąca herbata będzie idealnym towarzyszem przy oglądaniu zimowych krajobrazów.
Aż cztery z wybranych przeze mnie obrazów nie są na co dzień dostępne publiczności, dlatego tym bardziej zapraszam na wycieczkę ich śladami.
LEKKOŚĆ MALOWANIA
Pierwszym, a zarazem najbardziej kojarzącym się ze śniegiem artystą jest dla mnie Julian Fałat. Wybitny akwarelista, malarz inspirujący się impresjonizmem oraz estetyką sztuki Japonii jest twórcą wielu obrazów, których głównym tematem jest zima.
Jego Krajobraz zimowy z rzeką to dzieło, przy którym zawsze zatrzymuję się podczas wizyty w MNW. Hipnotyzujące płótno powstało w 1907 roku i doczekało się kilku wersji, które można zobaczyć w rozmaitych muzeach w Polsce.
Obraz Fałata jest zjawiskowy pod wieloma względami. Pierwsza rzecz to kolor śniegu, który wcale nie jest biały, mimo że na pierwszy rzut oka mogłoby się tak wydawać. Śnieg przybiera błękitne barwy, bladoróżowe odcienie, widać żółte błyski, a nawet lekko fioletowe poświaty. Artysta pokazał, że jego spojrzenie na to zjawisko atmosferyczne jest pełne głębi i niezwykłej wizji malarskiej. Najzwyklejszy śnieg potrafi przyciągnąć przed obraz na długie chwile, a to wszystko dzięki kontrastowi światła i grze cieni.
Drugi aspekt to niezwykle realistycznie oddana plastyczność pokrywy śnieżnej. Dzięki warstwowemu nakładaniu gęstej farby mamy odczucie ciężkości śniegu, który za chwilę osunie się do wody. Świetnie to pokazuje kolejne dzieło mistrza, czyli Pejzaż zimowy z rzeką i ptakiem. Znowu widzimy rzekę i otaczające ją śnieżne skarpy. Obraz ten w porównaniu do poprzedniego jest jaśniejszy, światło odbijające się w bieli śniegu sugeruje wczesny poranek, kolory mienią się w słońcu, w powietrzu czuć już wiosnę. Ożywczym elementem krajobrazu jest przelatujący ptak, który wprowadza w ten pejzaż odrobinę dynamizmu.
Julian Fałat wielokrotnie powracał w swoich dziełach do motywu rzeki zimą. Widać w nich odniesienia do minimalizmu, z którym miał styczność podczas wyprawy do Japonii, przejawiającego się w ograniczeniu sztafażu, eksponowaniu diagonalnych brzegów rzeki, operowaniu oszczędną paletą kolorystyczną. Śnieg i krajobraz zimowy w wykonaniu Fałata są mistrzostwem, nikt tak jak on nie pokazywał złożoności i piękna białego puchu.
Adriana Zawadzka trafnie pisze o malarstwie Fałata:
Pejzaże zimowe Fałata cechuje impresjonistyczne podejście do tematu, przejawiające się w lekkości malowania, w efektach luministycznych, czyli grze świetlnych refleksów, oraz stosowaniu błękitów i fioletów w partiach cieni. Jednocześnie w sposobie budowania kompozycji dostrzec można inspiracje popularną w polskim malarstwie końca XIX w. estetyką japońską[1].
ŚWIATŁO I POWIETRZE
Kolejny malarz, którego śnieżny obraz zwrócił moją uwagę, to Alfred Świeykowski i jego Krajobraz zimowy.
Mający arystokratyczne korzenie Świeykowski to artysta mało znany, niewiele wiadomo o jego życiu i twórczości. Urodził się w Paryżu w 1869 roku, tam też zmarł 84 lata później. Uczył się malarstwa w Ecole des Beaux-Arts w pracowniach Paulina Bertranda, a następnie Fernanda Cormona. Początkowo malował portrety, martwe natury, wnętrza oraz obrazy o tematyce religijnej, jednak spełnił się dopiero jako twórca pejzaży. Jak pisała Ewa Bobrowska-Jakubowska:
Zdecydowaną predylekcję przejawiał jednak do zimowych pejzaży alpejskich. Jego krajobrazy śnieżne stanowią bowiem znaczną część zachowanych dzieł[2].
Obraz olejny, znajdujący się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, datowany na XX w. przedstawia zimowy zachód słońca. Widzimy otwartą przestrzeń, na horyzoncie pojedyncze drzewa nakreślają linię podziału dzieła na dwie odrębne kolorystycznie części. Niebo w ciepłych brzoskwiniowych odcieniach kontrastuje z ziemią przykrytą warstwą opalizującego na niebiesko śniegu. Podobnie jak u Fałata, biały puch ma wiele barw, jego kolorystyka bywa niejednoznaczna, odbija się w nim gasnący słoneczny blask.
Ewa Bobrowska-Jakubowska w swoim artykule zauważa:
Jego malowane z rozmachem krajobrazy, z silnie przybliżonym do widza pierwszym planem, często widziane z żabiej perspektywy, pełne są światła i powietrza[2].
Myślę, że to podsumowanie najlepiej oddaje charakter prezentowanego powyżej dzieła Świeykowskiego.
ZIMOWE NASTROJE
Następne dzieło, które chciałabym przedstawić, to namalowany na dębowej desce, datowany na początek 1900 roku, Brzeg lasu zimą autorstwa Michała Wywiórskiego.
Artysta urodził się w 1861 roku w Warszawie. Początkowo studiował chemię w Rydze, następnie kontynuował naukę w Monachium w Akademii Sztuk Pięknych. W swoim malarstwie wykorzystywał motywy marynistyczne, malował sceny rodzajowe, zaś mistrzostwo osiągnął w czystym pejzażu. Sukcesy sprawiły, że został zaproszony przez Wojciecha Kossaka i Juliana Fałata do stworzenia monumentalnej panoramy historycznej Przejście przez Berezynę.
Wywiórski nader często malował zimowe pejzaże, stał się niejako specjalistą w odmalowywaniu tego motywu. Agnieszka Gregajtys o twórczości artysty pisze następująco:
Wywiórski tworzył również krajobrazy morskie i tatrzańskie. Wszystkie cechuje rozmach malarski połączony z wnikliwą obserwacją natury i umiejętnym wydobyciem jej nastroju[3].
Najlepiej ten zimowy nastrój widać na obrazie Brzeg lasu zimą. Na pierwszym planie drzewa z gałęziami obsypanymi śnieżnymi czapami, w głębi błękitne niebo z pierzastymi chmurami, wszystko wskazuje na to, że dzień jest pogodny. Śnieg skrzy się w słońcu, a światło sprawia, że wydźwięk dzieła jest niezwykle pozytywny, nawet jak na tak mroźną porę roku.
KRAJOBRAZ MIEJSKI
Spójrzmy teraz na dzieło barokowego holenderskiego malarza Thomasa Heeremansa zatytułowane Ślizgawka pod murami miasta. Jakże odmienny jest ten obraz od poprzednio przeze mnie prezentowanych! Tam mieliśmy nieograniczone przestrzenie pól i lasów pokrytych śniegiem, tu zaś ośnieżone miasto i lodowisko u jego bram. Tam spokojne krajobrazy pełne światła, tu natomiast okazałe zabudowania, nad którymi rozciąga się niebo przykryte ciężkimi chmurami.
W obrazie Heeremansa jest dużo dynamizmu, widzimy postacie ślizgające się po lodzie, jeżdżące na sankach, przewracające się i próbujące utrzymać równowagę, jednocześnie niemal słychać gwar rozmów ludzi stojących u bram miasta.
Artysta był uznawany za mistrza detalu, jego szczegółowe oddanie niuansów architektury pozwala na doskonałą rekonstrukcję ówczesnych budowli. Weduta Heeremansa z 1677 roku stanowi doskonały przykład umiejętnego oddania zimowego nastroju i zwykłego miejskiego życia.
NOSTALGIA I TĘSKNOTA
Na koniec wisienką na lodowym torcie niech będą pastele Stanisława Wyspiańskiego, znajdujące się w galerii XIX wieku, znane pod wspólnym tytułem Widok z okna pracowni artysty na Kopiec Kościuszki.
Takich zimowych widoków na przełomie 1904 i 1905 roku artysta namalował wiele. Do stworzenia tego cyklu namówił go jego przyjaciel Feliks „Manggha” Jasieński. Wyspiański, unieruchomiony w domu ciężką chorobą, postanowił podjąć się zadania stworzenia kilku wersji tego samego pejzażu. Efektem były dwie serie pasteli, zwane czasem Kroniką kilku dni; jedna w ujęciu poziomym, druga skadrowana pionowo.
Obrazy te są malowane szybkimi pociągnięciami pasteli, dającymi możliwość utrwalenia chwili, zarejestrowania w danym momencie natężenia światła, warunków atmosferycznych czy nastroju z nich wynikającego. Mogłoby się wydawać, że głównymi bohaterami tego cyklu są kopiec Kościuszki, droga doń prowadząca, nasyp kolejowy, drzewa wokół, jednak ten powracający motyw wynika z nieprzebranych emocji artysty, z jego rozżalenia spowodowanego chorobą i niemożnością podjęcia się innych prac.
Powtarzalność krajobrazu za oknem to dla Wyspiańskiego swego rodzaju wyzwanie, podobnie jak widoki góry Fuji dla Katsushiki Hokusaia czy katedra w Rouen dla Claude’a Moneta. Jak pisze Marta Romanowska:
(…) jeden i ten sam motyw, dokumentujący różnorodność natury, stał się przez krótki czas nieuniknionym, ale i niewyczerpalnym źródłem artystycznej inspiracji[4].
Spoglądając na nostalgiczne dzieła Wyspiańskiego, można zauważyć, jak bardzo zróżnicowany może być zupełnie niemalowniczy widok z okna. Pora dnia, warunki pogodowe, ale przede wszystkim nastrój artysty determinowały to, jak inaczej postrzegał otaczającą go zwyczajną scenerię.
W tym miejscu trzeba jeszcze wspomnieć o dwóch zimowych dziełach, które zostały (albo niedługo zostaną) opisane na naszym blogu. Auto na tle zimowego pejzażu Rafała Malczewskiego ciekawie zinterpretowała Edyta Urbaniak w swoim wpisie, natomiast o Kuropatwach Józefa Chełmońskiego wkrótce będzie można przeczytać w oddzielnym tekście.
Kuropatwy to jeden z najbardziej znanych obrazów Chełmońskiego, może dlatego, że jest świetnym przykładem ukazania natury w niemal fotograficzny sposób. Dzieło zostało namalowane w 1891 roku, przedstawia stado ptaków na tle monochromatycznego, mieniącego się na różowo śniegu.
Śnieg to bardzo wdzięczny motyw w malarstwie, choć wbrew pozorom niełatwy w odwzorowaniu. Wyżej wspomniani artyści, podejmujący się tego tematu, zyskali ogromną biegłość w odtwarzaniu piękna śnieżnych krajobrazów. Ich pełne pasji dzieła warto podziwiać nie tylko zimą.
[1] Adriana Zawadzka, Chłodna królowa: zima w malarstwie polskim, https://www.forbes.pl/life/zima-w-malarstwie-polskim-mrozna-i-inspirujaca/52fc2g1#slide-11
[2] Ewa Bobrowska-Jakubowska, Malarz światła i śniegu Alfred Świeykowski, Art & Business, tom 11, nr 6, 1999
[3] Agnieszka Gregajtys, Michał Wywiórski w guście wielkopolskiego ziemiaństwa, Art & Business, tom 10, nr 1-2, 1998
[4] Marta Romanowska, Stanisław Wyspiański, Kraków 2004