Dzieckiem być – dziecięce portrety w MNW

dzieła sztuki

Czy na obrazach wiszących w Muzeum Narodowym w Warszawie można spotkać dzieci? Z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka wybrałam się na spacer po galeriach i postanowiłam to sprawdzić. Jak mi poszło? Zobaczcie sami!

Dlaczego właściwie artyści malowali dzieci? Nie było to przecież proste zadanie. Dziecko nie wytrzyma długo w bezruchu, malarz musiał się spieszyć, żeby uchwycić jego cechy wyglądu i charakteru na kawałku płótna. A jednak, na obrazach, które oglądamy w Muzeum można zauważyć wiele sportretowanych maluchów, wystarczy wskazać pastele Stanisława Wyspiańskiego, przedstawiające jego dzieci, dzieła Jacka Malczewskiego czy baśniowy Dziwny ogród Józefa Mehoffera.

Ja jednak postaram się pójść dalej i pokazać te nieco mniej oczywiste portrety, schowane niekiedy w najdalszych muzealnych salach. Portrety nie do końca wesołe, niekiedy pełne nostalgii, czasem wzbudzające niepokój, jednak zawsze skupiające się na tym, że dziecko jest symbolem „odrodzenia, zagadki bytu, wiosny, nadziei”[1].

 

POWAGA I DOSTOJEŃSTWO

 

Zacznijmy od Galerii Sztuki XIX Wieku. Najbardziej znanym (i największym!) obrazem
w tej przestrzeni jest Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki. Odwracając się plecami do tego monumentalnego dzieła ujrzymy Portret trojga dzieci artysty: Tadeusza, Heleny i Beaty – obraz kontrastujący z wiszącymi obok historycznymi przedstawieniami. Sportretowane dzieci patrzą na nas z dumą i godnością, jednocześnie przyjmując nie do końca naturalne pozy. Tadeusz niczym dawny szlachcic w żupanie, Helena jako szacowna i elegancka dama, i tylko Beata z racji swego wieku przedstawiona jest najbardziej naturalnie na łożu wyściełanym miękkim futrem.

Matejko namalował trójkę swoich starszych dzieci w zdobionych strojach nawiązujących do dawnych epok, co miało ukazać swego rodzaju powagę i dostojeństwo. Przyglądając się dziełu możemy zachwycić się tym, jak realistycznie zostały oddane faktury materiałów, futra oraz koronki sukienki – każdy detal wskazuje na niezwykłą dokładność i precyzję mistrza Matejki.

Dzieci wydają się zadowolone z pozowania tacie, co przekłada się na odbiór dzieła. Mamy do czynienia z wdziękiem młodych modeli, którym towarzyszy leżący pies – towarzysz, opiekun, uosobienie wierności. Obraz zniewala kolorystyką, jest ciepły i na swój sposób radosny. Warto się przy nim na chwilę zatrzymać i wyobrazić sobie Matejkę nie tylko jako autora przedstawień wielu ważnych historycznych chwil w dziejach Polski, ale również ojca, który z wielkim oddaniem i miłością portretował własne dzieci.

 

NASTRÓJ MELANCHOLII I REZYGNACJI

 

Przechadzając się dalej, natkniemy się na dzieło Olgi Boznańskiej zatytułowane Imieniny babuni. Przedstawiona na nim dziewczynka w białej sukience trzyma bukiecik kwiatków, który zapewne chce wręczyć siedzącej w głębi babci, zajmującej się w tej chwili ręczną robótką.

Scenka, której jesteśmy świadkami może być interpretowana w dwojaki sposób. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z miłą uroczystością – imieninami ukochanej babci. Dziewczynka jest pełna życzliwości, świadczą o tym bratki w jej ręce – wszak to miły podarek. Obraz wzbudza pozytywne, serdeczne uczucia ze względu na słoneczny nastrój bijący z dzieła. Boznańska malowała w specyficzny sposób, zamglony, delikatny, subtelny, bez wyraźnych konturów; wszystko zdaje się jedynie być barwną plamą. W Imieninach babuni zauważyć można delikatny wpływ impresjonizmu, nawiązanie do obrazów Augusta Renoira, mimo że artystka nie chciała by łączono ją z tym właśnie nurtem w malarstwie.

Druga interpretacja mówi o zupełnie innej postawie dziewczynki. Jeśli by się dokładniej przyjrzeć, zobaczymy, że stoi pod ścianą zawstydzona, onieśmielona i smutna, najpewniej z tego powodu, że nikt się nią nie zajmuje i nie poświęca jej uwagi. Wtedy zauważalny staje się nastrój melancholii i rezygnacji, co sprawia, że ten radosny z pozoru obraz o pięknej kolorystyce zyskuje zupełnie inne znaczenie. Tytuł Imieniny babuni został nadany wtórnie, co otwiera nam pole do nowych interpretacji.

 

ARCYDZIEŁO JEGO SZTUKI

 

Nieopodal wisi skromny obraz Władysława Ślewińskiego Sierota z Poronina. Widzimy na nim siedzącego na wysokim krześle góralskiego chłopca w kapeluszu, z wzrokiem skierowanym bezpośrednio na widza. Wydaje się, że chłopiec zastygł w bezruchu, jego zalęknione oczy patrzą w dal, jednocześnie hipnotyzując odbiorcę. Przez ascetyczne sportretowanie chłopca, prostotę kompozycji i kolorystykę utrzymaną w szarościach i brązach zderzamy się z osamotnieniem, przepełniającym młodego człowieka.

Warto tu przytoczyć słowa Tytusa Czyżewskiego:

„Chłopiec ten jest arcydziełem jego sztuki. (…) w tym obrazie koncentruje się wszystko, co Ślewiński umiał jako malarz”[2].

Nie od dziś wiadomo, że prostota i ograniczenie środków wyrazu czasem dają najlepszy efekt. Ślewiński potrafił przekazać ogrom uczuć za pomocą barwnych plam obwiedzionych miękkimi konturami, skupiając się w tym przypadku na oczach dziecka – jedynym kolorystycznym akcencie, tak bardzo przykuwającym uwagę i zmuszającym do chwili refleksji.

 

TROSKA I PRZEMIJANIE

 

Teraz przenieśmy się do Galerii Sztuki Dawnej, gdzie w najodleglejszym zakątku wisi obraz rokokowego malarza Jeana-Baptiste Charpentiera Chłopiec karmiący pisklęta. Widzimy tu rzeczonego chłopca, skupionego na karmieniu ptaków i zdającego się nie zważać na otoczenie. Ta rodzajowa kompozycja zawiera ikonograficzne odniesienia do holenderskiego malarstwa XVII stulecia – ciekawym tego przykładem może być otwarta klatka na ptaki w tle.

Ciemna tonacja obrazu połączona z kontrastowym światłocieniem daje niesamowity efekt, zwraca uwagę widza na twarz chłopca, wysuwa na pierwszy plan jego subtelne rysy i zamyśloną postawę. Temat dzieła posłużył do wyeksponowania znaczenia dobrych uczynków, zgodnie z duchem oświecenia obraz ma moralizatorski charakter. Dzieło jest utrzymane w ciepłej kolorystyce, rozpiętej pomiędzy ceglastą czerwienią, brązem i beżem, mimo ciemnego tła kompozycja emanuje światłem, wzbudzając pozytywne skojarzenia.

 

GROTESKA, FANTASTYKA, WIZJONERSTWO

 

W dalszej kolejności warto odwiedzić Galerię Sztuki XX i XXI Wieku. Pośród dzieł Witkacego, Andrzeja Wróblewskiego czy Rafała Malczewskiego znajdziemy mało znany obraz Alfreda Aberdama zatytułowany Dziecko. Twórczość artysty najbliższa jest sztuce kręgu École de Paris. W jego malarstwie największą rolę odgrywa kolor, obrazy charakteryzują się uproszczeniem formy, zwracając uwagę głównie na barwę i fakturę danego przedmiotu czy modela.

Dziecko na portrecie przedstawione jest w stroju nawiązującym do przebrania klauna,
z kryzowym kołnierzem i czerwoną wstążką u szyi. Barwne plamy, naniesione szybkimi ruchami pędzla stwarzają wrażenie ruchu, tło faluje, ale dziecko pozostaje nieruchome. Jego wzrok świdruje widza na wylot, rumieńce kojarzą się ze sztuką cyrkową, postać malucha przypomina trochę małych bohaterów filmów grozy, przez co wydźwięk dzieła jest odrobinę niepokojący. Nie sposób przejść obojętnie obok tego Dziecka, być może ze względu na groteskowe, a jednocześnie wizjonerskie przedstawienie postaci przez artystę.

 

UŻYTKOWE I PIĘKNE

 

Skoro niedługo Dzień Dziecka, proponuję jeszcze na koniec odwiedzić Galerię Wzornictwa Polskiego i poszukać zabawek dla najmłodszych. Moją uwagę zwróciły dwa eksponaty. Pierwszym z nich jest Konik na biegunach, zaprojektowany w 1979 roku przez Andrzeja Latosa. Zabawka była jedną z pierwszych produkowanych w rodzinnej wytwórni. Prosta, geometryczna forma, ciekawe wzornictwo oraz wykonanie z jednej deski stały się wyznacznikiem ponadczasowości i artyzmu.

Drugi przedmiot to drewniana Żaba na kółkach, zaprojektowana w 1987 roku przez Małgorzatę i Wojciecha Małolepszych dla ich syna. Zabawka przeznaczona do ciągnięcia, składa się z dwóch drewnianych elementów i sznurka. Żaba podczas zabawy otwiera pyszczek, co powoduje radość na dziecięcych twarzach.

W zbiorach Galerii Wzornictwa znajdują się także inne zabawki z dawnych lat. Warto więc się tam wybrać, będzie to doskonała okazja by powrócić do czasów dzieciństwa.

 

Obrazy wyróżnione przeze mnie to niewielka część tego, co oferuje swoim odwiedzającym Muzeum Narodowe w Warszawie. Wizerunki dzieci to przecież częsty motyw w malarstwie, zazwyczaj odzwierciedlający aktualne podejście do najmłodszych, pokazujący jak były postrzegane w poszczególnych epokach. Warto na własne oczy przekonać się jak znakomite i na swój sposób ulotne potrafią być dziecięce portrety.

 

ark

 

[1] „Dziecko w malarstwie polskim”, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1979

[2] Tytus Czyżewski „Władysław Ślewiński”, Gebethner i Wolff, Warszawa 1928

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *