PRZESILENIE – CZŁOWIEK I NATURA

wystawy

Trwająca do początku marca wystawa Przesilenie. Malarstwo Północy 1880-1910, prezentująca szeroki przekrój sztuki krajów nordyckich, sprawiła, że postanowiłyśmy prawie całą redakcją wybrać z niej najpiękniejsze, naszym zdaniem obrazy. Każda z nas wskazała takie dzieło, które najbardziej współgra z jej wrażliwością i spojrzeniem na sztukę. Co ciekawe, żadne z nich się nie powtórzyło! Zapoznajcie się z naszym zestawieniem, może wśród tych obrazów znajdziecie swój ulubiony?

SIŁA I WYTRWAŁOŚĆ – Paulina Gąsiorowska

Oscar Björck, Wodowanie łodzi. Skagen

Tematyka obrazu szwedzkiego artysty – Oscara Björcka jest niepozorna, dotyczy bowiem codziennej czynności rybaków, jaką jest wodowanie łodzi przed połowem. Dzieło zachwyciło mnie od pierwszego wejrzenia. Uderzająca jest jego monumentalna skala: zdaje się wynosić zwyczajność motywu do wielkości malarstwa historycznego.

Obraz ten jest jedną z największych prac plenerowych Björcka. To wynik stosunkowo nowego wówczas podejścia do malowania, gdyż tradycyjnie nawet pejzaże powstawały wewnątrz pracowni artystów. To właśnie tej bezpośredniej interakcji z naturą dzieło zawdzięcza swój urzekający dynamizm,  spontaniczność i autentyczność. Obraz doskonale oddaje więc wytrwałość, jakiej potrzebują rybacy w obliczu codziennych trudów.

Z racji tego, że jestem zafascynowana formalnymi stronami historii sztuki, do tego dzieła najbardziej przyciągnęły mnie techniki malarskie artysty. Nie mogę oderwać wzroku od światłocienia i tego, jak współgra z prostą, ale nasyconą paletą kolorów.

Lazur wody i nieba zestawiony z ciepłymi beżami i żółciami plaży tworzy ujmującą równowagę odcieni i temperatur. Uwielbiam też gęstość farby (impasto), którą Björck stosuje w swoim malarskim traktowaniu piany fal. To dzięki niej obraz osiąga niezwykłe poczucie realizmu. Patrząc pod pewnym kątem, można dostrzec, jak bardzo farba wystaje z płótna. Lubię myśleć, że praca w pewnym sensie staje się trójwymiarowa, jest o krok od przejścia do płaskorzeźby.

Tego wszystkiego nie da się jednak w pełni doświadczyć poprzez ten krótki opis czy analizę z ekranu komputera. Konieczne jest bezpośrednie spotkanie z dziełem, interakcja z jego niezwykłą materialną postacią.

TĘSKNOTA ZA ŚNIEGIEM – Martyna Wasielewska

Gustaf Fjæstad, Śnieg

Obraz, który szczególnie przykuł moją uwagę to Śnieg Gustafa Fjæstada. Dość przewrotnie do tytułu wywołał u mnie ciepłe uczucia. Chętnie przeniosłabym się do jego wnętrza, aby cieszyć się białą zimą.

Obraz przedstawia fragment lasu, a w zasadzie jego niewielki wycinek, zasypany puszystym śniegiem. Mam wrażenie, że widzimy go z perspektywy podróżnika, który wspinając się w górę, przystanął na chwilę, żeby nabrać sił przed dalszą drogą. Spogląda przed siebie, widzi piękno i siłę uśpionej przyrody. Może zastanawia się, którędy powinien pójść: czy przez śnieżną zaspę, czy pod drzewami. To trudna decyzja, ponieważ drzewa, prawdopodobnie świerki, uginają się pod ciężarem śniegu, którego ciągle przybywa. Wkrótce zakryje ślady, pozostawione przez jakieś leśne zwierzątko, być może zająca, przebiegające tędy już jakiś czas temu.

Gustaf Fjæstad, urodził się, wykształcił i tworzył w Szwecji. Chętnie malował zimowe pejzaże, które często ciekawie komponował. Potrafił doskonale oddać koloryt i strukturę śniegu. W czasie tworzenia obrazów korzystał z fotografii, jednak w nieoczywisty, autorski sposób. Pokrywał płótno substancją światłoczułą, na którą wyświetlał fotografię. Powstały na płótnie wizerunek, ułatwiał mu dalszą pracę. Fjæstad zajmował się również wzornictwem. Projektował między innymi meble, lampy, świeczniki i tkaniny. W kręgu jego zainteresowań znajdował się również sport. Był kolarzem szosowym i panczenistą.

Warto zwrócić uwagę, że temat zimowego pejzażu był podejmowany nie tylko przez artystów nordyckich, ale także polskich. Potwierdza to różnorodność prac, które możemy zobaczyć na wystawie. Zima to czas, kiedy przyroda (a więc i człowiek) odpoczywa i czeka na odrodzenie.  Malarstwo Północy ukazuje piękno zimy, ale również siłę przyrody i krąg zmian, które nieustająco w niej zachodzą.

PRZESTRZEŃ DOMU – PRZESTRZEŃ (DLA) DUSZY – Aleksandra Grzegorek

Viggo Johansen, Wnętrze kuchni

Cisza, spokój, ciepło, niespieszność, uważność, kontemplacja. Te słowa najlepiej oddają charakter aury obrazu Wnętrze kuchni, który zatrzymał moją uwagę na dłużej. Niepozorna scena z codzienności, mimo swojej prostoty, jest dla mnie w pewien sposób głęboka i niezwykła.

Na obrazie widzimy stojącą do nas tyłem kobietę, w długiej czarnej sukni, która jakby w zamyśleniu, niespiesznie, a wręcz kontemplacyjnie układa bukiet w wazonie. Scena rozgrywa się we wnętrzu swojskiej, wiejskiej kuchni, w której naturalne materiały – drewno, kamień, wiklina, rośliny – świadczą o jej prostocie i skromności. Do tego stonowana, naturalna kolorystyka, miękkie światło i prowadzenie pędzla potęgują przytulną, ciepłą atmosferę, zarówno pomieszczenia, jak i całej sceny.

Viggo Johansen, duński artysta, przestawił swoją żonę Marthę  jakby z ukrycia, z perspektywy podglądacza, podczas tego w pewien sposób intymnego momentu. Możemy odnieść wrażenie, że przyglądamy się kobiecie układającej kwiaty, lecz widzimy, że jednocześnie jest ona zagłębiona w myślach, w swoim świecie.

Wszystkie opisane wyżej zabiegi sprawiają, że scena ta wywołuje we mnie wrażenie zatrzymania w czasie. I nie tylko w czasie, ale też zatrzymania we wnętrzu, zatrzymania myśli, głowy. Ciepło i prostota tego przedstawienia budzą tęsknotę za spokojnym, powolnym czasem, za odpoczynkiem w otulinie własnej bezpiecznej przestrzeni. Zwłaszcza w kontekście otaczającego nas na co dzień pędu.

Nawiązując do części wystawy, w jakiej znajduje się obraz – Definiowanie przestrzeni – ta przestrzeń to również przedstawienie ducha/duszy osób ją tworzących, czy też w niej przebywających. Przywodzi to na myśl duńskie określenie hygge, które oznacza domowe ciepło, komfort, przytulność, a także jest synonimem bezpieczeństwa, szczęścia i życiowej równowagi.

W mojej ocenie, wizytówką twórczości tego duńskiego malarza, jest właśnie ówczesne hygge, przedstawiające codzienne, (nie)banalne sceny z jego zacisznego, domowego życia. Poza rodzinnymi motywami obrazów, cechą charakterystyczną malarstwa Johansena jest niesamowicie ujęte światło, czego przykładem mogą być inne prace artysty – Scena w sypialni z 1885 roku oraz Światło słoneczne w jadalni z 1889 roku (których jednak nie obejrzymy na wystawie Przesilenie). 

WSZECHOGARNIAJĄCY BŁĘKIT – Agnieszka Ryżko-Kłębek

Akseli Gallen-Kallela, Chmury nad jeziorem

Od pierwszego spojrzenia ogarniają oglądającego wszechobecna biel oraz błękit w każdym możliwym odcieniu. Z chmurami na obrazie fińskiego artysty Akselego Gallena-Kalleli jest tak, jak ze śniegiem u Juliana Fałata – nie są one tylko krystalicznie białe. Faktury i kolory chmur odtworzone są za pomocą wielu barw, które dopiero po dokładnym przyjrzeniu się dają się zidentyfikować jako szarości, fiolety, żółcienie czy błękity.

Na pierwszy rzut oka obraz wydaje się symetryczny, jest podzielony jakby na dwie części – nieba i wody. W centrum zielona plama koloru przestawiająca roślinność otoczona jest sunącymi po niebie obłokami. W dolnej części obrazu jest to ich odbicie w tafli jeziora.

Wpatrując się w dzieło fińskiego artysty mam wrażenie, że chmury zaczynają mnie otaczać z każdej strony, przygniatać swoją obecnością, jakby chciały zamknąć widza w swego rodzaju kokonie. To niesamowite odczucie pokazuje jak wielki talent malarski miał Akseli Gallen-Kallela.

Kilkoma zdecydowanymi pociągnięciami pędzla artysta potrafił oddać całą złożoność rodzimego krajobrazu, jego przewagę nad losem nic nieznaczącego człowieka.

Niebo wraz z dekoracyjnie przedstawianymi chmurami z towarzyszącym im jeziorem stanowią u Gallena-Kalleli bardzo popularny motyw w jego twórczości. Taki sposób obrazowania przyczyniał się do popularyzacji północnoeuropejskiego pejzażu, który stał się również inspiracją dla Konrada Krzyżanowskiego. Jego dzieło Pejzaż z Finlandii, znajdujące się również na wystawie Przesilenie, fantastycznie dopełnia dzieło fińskiego malarza.

Te dwa przepiękne chmurobrazy kończą ekspozycję, pozostawiając nas z wszechogarniającą potęgą przyrody. Jej tajemniczość i niedostępność stanowią niezwykły pokaz siły i nieustannego odrodzenia. Nie bez powodu ostatnia sala wystawy nosi nazwę Metafizyka natury.

Wychodząc z wystawy pozostajemy myślami przy ogromie przytłaczającego piękna, które przywędrowało do Muzeum Narodowego w Warszawie z dalekiej północy. Czy udało nam się przedstawić złożoność tej niezwykle surowej i emanującej spokojem sztuki nordyckiej? Najlepiej sprawdzić to samemu – wystawa trwa tylko do 5 marca, a warta jest kilkukrotnego obejrzenia!

Zdjęcie główne: Richard Bergh, Nordycki letni wieczór

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *