GALERIA WZORNICTWA. PROSZĘ (NIE) SIADAĆ 

dzieła sztuki

Zacznijmy od tego, po co nam krzesło. Niewątpliwie po to, aby uczynić nasze życie wygodniejszym, a nawet luksusowym, jeśli zamiast na zwykłym krześle usiądziemy na jego wersji premium, czyli na fotelu. W zależności od potrzeby, na krześle możemy przycupnąć, usiąść albo się rozsiąść, a jak wiadomo, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jednak zwiedzając Galerię Wzornictwa, w której prezentowana jest kolekcja wybranych krzeseł i foteli polskich projektantów, usiąść nie możemy, bo tutaj krzesła są eksponatami, które mamy podziwiać, a nie ich używać. Pozostaje nam więc punkt widzenia godny miłośnika sztuki – można te meble obejrzeć z bliska, ale z zachowaniem odpowiedniego dystansu. 

Przyjęcie punktu widzenia obserwatora nie daje nam wprawdzie możliwości osobistego przekonania się, czy krzesło jest wygodne i ergonomiczne, daje nam jednak możliwość lepszego przyjrzenia się i docenienia formy, którą nadał projektant. W Galerii Wzornictwa możemy zobaczyć wiele różnych krzeseł, zydli i foteli, które stały się z czasem znane i rozpoznawane oraz weszły do kanonu polskiego dizajnu. W tym miejscu chciałabym zaprezentować trzy meble, które swoją formą wspaniale opowiadają, jak w różnych momentach wyobrażano sobie nowoczesność. 

STAL I SZYK 

Pierwszy z nich to fotel z niklowanych stalowych rurek, projektu Adolfa Szyszko-Bohusza, Andrzeja Pronaszko i Włodzimierza Padlewskiego, pochodzący z kompletu mebli z Zameczku Prezydenta RP w Wiśle.  

Fotel powstał w 1930 roku jako wersja autorska, specjalnie z myślą o wyposażeniu Zameczku (rzecz jasna, ten typ fotela nie był jedynym, który znalazł się na wyposażeniu rezydencji prezydenckiej, zaprojektowano kilka zestawów mebli do różnych pomieszczeń). Projekt, jak na swoje czasy radykalny i awangardowy, można umieścić w nurcie stylu międzynarodowego, który rozwinął się w Europie Zachodniej.  

Meble z giętych stalowych rur już od pewnego czasu powstawały w Europie Zachodniej – pierwszym krzesłem, którego konstrukcja została stworzona ze stalowych rurek, było krzesło Wassily z 1925 roku projektu Marcela Breuera (na marginesie – absolutnie ikoniczny projekt sprzed niemal stu lat, do dziś się nie zestarzał i jest produkowany również współcześnie). Meble z giętych rurek tworzyli też inni światowej sławy architekci i projektanci, jak Le Corbusier czy związany z Bauhausem Ludwig Mies van der Rohe. 

Na takie projekty w Polsce trzeba było czekać jeszcze kilka lat. W 1925 roku, kiedy Breuer stworzył krzesło Wassily, Polska święciła triumfy na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej i Przemysłu Współczesnego w Paryżu, na której prezentowała polskie art déco. Pokazywane tam drewniane meble silnie nawiązywały do tradycji, swojskości, ludowości, gdyż powstały z chęci utworzenia odrębnego polskiego stylu narodowego. Były zdecydowanie bliższe ducha Arts & Crafts[i] niż stylu międzynarodowego.  

Pojawiały się jednak głosy opowiadające się za odejściem od takiego projektowania na rzecz postępowych rozwiązań, bliższych temu, co dzieje się w Europie Zachodniej. Wreszcie, w drugim dziesięcioleciu niepodległości Polski, znalazła się przestrzeń dla projektów awangardowych, wpisujących się w styl międzynarodowy, stawiających na minimalizm, rezygnujących z ornamentyki na rzecz funkcjonalności i wykorzystujących nowe materiały, jak chociażby stal. Miały w sobie powiew nowoczesności, która udowadniała, że wykorzystując dostępne materiały, można stworzyć meble wygodne, trwałe i lekkie, a dzięki temu funkcjonalne (a gdy trafiały do masowej produkcji, również łatwo dostępne). Tak na świecie wyobrażano sobie lepszą teraźniejszość i przyszłość, którą polskim projektantom udało się dość szybko dogonić. 

FORMA EKSPERYMENTALNA 

Drugim fotelem, na który warto zwrócić uwagę jest fotel RM58 (to współczesna nazwa handlowa), projektu Romana Modzelewskiego. Jest to opowieść o przyszłości, która wydarzyła się kilkadziesiąt lat później niż powinna. 

Fotel, który widzimy na wystawie to jeden z prototypów wyprodukowanych przez Modzelewskiego w 1958 roku. Patrząc na ten mebel, aż trudno uwierzyć, że ma już niemal 70 lat! Organiczna forma fotela, niezwykły sposób ukształtowania siedziska i oparcia połączonych w całość, wykorzystanie w konstrukcji tworzywa sztucznego (żywicy epoksydowanej i masy szklanej) – wszystkie te atrybuty były czymś niesłychanie nowatorskim wówczas, a wydają się nowoczesne nawet obecnie.  

Twórcą tego fotela był malarz i rzeźbiarz, Roman Modzelewski, i rzeczywiście ten mebel ma w sobie pewien artystyczny rys. Swoboda twórcza, z którą Modzelewski zaprojektował ten fotel była jednocześnie jego największym ograniczeniem – okazało się, że w Polsce w 1958 roku, a także w późniejszych latach, nie było technologicznych możliwości wprowadzenia do masowej produkcji tak formowanego mebla z syntetycznych tworzyw. Powstały jedynie prototypy i pojedyncze sztuki wyprodukowane metodą rzemieślniczą.  

Drugim ograniczeniem dla produkcji fotela RM58 był ustrój państwowy. W PRL nie było woli politycznej ani odpowiedniej technologii, aby ten fotel mógł trafić do masowego odbiorcy. Natomiast była szansa wdrożenia tego projektu do produkcji za granicą. Sam Le Corbusier wyraził uznanie dla fotela Modzelewskiego i zaproponował, by produkcję rozpocząć we Francji, jednak władze PRL zablokowały tę inicjatywę. 

Triumf RM58 nastąpił już po śmierci Romana Modzelewskiego. W 2008 roku projekt został doceniony przez Victoria & Albert Museum w Londynie, które zaprezentowało ten fotel na wystawie Cold War Modern. Design 1945-1970 i zakupiło do swojej stałej kolekcji dizajnu. Wreszcie, w 2012 roku RM58 trafił do masowej produkcji – wytwarzany jest obecnie przez markę Vzór nie tylko w wersji z siedziskiem z tworzywa sztucznego, ale też z miękką tapicerką. Taki właśnie mijam za każdym razem, wchodząc do mojego biura. Zresztą nie tylko ja spotykam ten fotel na co dzień, model sprzedawany jest w wielu krajach na świecie. 

I choć należy cieszyć się z tego, że RM58 trafił w końcu do produkcji, to nie sposób nie zauważyć, że była to stracona szansa dla polskiego wzornictwa, które już w latach 60. mogło zaistnieć ze swoim wyjątkowym projektem na arenie międzynarodowej. 

ZDANY EGZAMIN 

Ostatnie krzesło, a właściwie stołek, to historia o testowaniu nowej technologii przez projektanta. A więc odwrócenie sytuacji, w której znalazł się Modzelewski i jego projekt w 1958 roku. 

Stołek Plopp Oskara Zięty na pierwszy rzut oka wygląda jak srebrny balon w kształcie stołka. Albo jak brat-bliźniak dmuchanego materaca plażowego. Sprawia wrażenie, że gdybyśmy na nim usiedli, dmuchane nogi ugięłyby się pod nim, a my wylądowalibyśmy na podłodze. Tymczasem Plopp jest niezwykle solidnym meblem. Gdyby w Galerii Wzornictwa można było usiąść na tym stołku, moglibyśmy to zrobić bez najmniejszej obawy. Stołek Plopp wytrzymałby nawet, gdybyśmy ważyli 2000 kg (tak, dwie tony). 

Oprócz niepozornego wyglądu i ogromnej wytrzymałości ten stołek wyróżnia jeszcze to, że w przeciwieństwie do innych mebli, nie był celem twórcy, ale środkiem do celu. Tym celem było przetestowanie i pokazanie potencjału technologii FIDU opracowanej przez Ziętę – technologii obróbki metalu polegającej na zespawaniu ze sobą arkuszy blachy, a następnie formowaniu jej ciśnieniem wewnętrznym. To sposób zamiany obiektów 2D w 3D za pomocą pompowania powietrzem. Ogromna wytrzymałość Ploppa potwierdziła potencjał technologii, która może być wykorzystywana do budowy znacznie większych konstrukcji i w różnych gałęziach przemysłu. 

I choć Zięta nie planował stworzyć ikony dizajnu, tak się złożyło, że Plopp stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich projektów na świecie. Plopp został uznany przez Centre Pompidou za jedno z 12 krzeseł, które zmieniło współczesny dizajn i jest laureatem licznych prestiżowych nagród w świecie wzornictwa. Historia Ploppa, to opowieść o tym, jak technologia tworzy przyszłość. 

Możecie zadać jeszcze pytanie Skąd taka nazwa? To onomatopeja. Wyobraźcie sobie płaski arkusz blachy w kształcie koła z trzema promieniami. Podłączacie do niego kompresor lub pompkę (taką jak do samochodu) i widzicie jak pod wpływem powietrza blacha się odkształca i nabiera trójwymiarowości. Koło staje się siedziskiem, a promienie nogami. I tak jeden po drugim powstają stołki: Plopp, plopp, plopp… Plopp można też rozwinąć jako skrót od Polski Ludowy Obiekt Pompowany Powietrzem (i to jest jedyny żart na temat tego stołka). 

Trzy różne projekty, powstałe w trzech różnych epokach, trzy różne historie, trzy różne wizje przyszłości. Co je łączy? Nowatorstwo i odwaga w projektowaniu oraz odrzucenie ograniczeń związanych z tradycyjnym postrzeganiem materiału i formy. Poszukiwanie nowych sposobów na rozwiązywanie starych problemów, uwolnienie od chęci zaspokojenia tradycyjnego mieszczańskiego gustu i próba kształtowania tego gustu od nowa. Czysta awangarda.

Anna Łoś

Literatura: 

Czyńska M., Dom polski. Meblościanka z pikasami, Wydawnictwo Czarne, 2017. 

Jasiołek K., Asteroid i półkotapczan, Wydawnictwo Marginesy, 2020. 

Kozina I., Polski design, Wydawnictwo SBM, 2015. 

Łozińscy M. i J., Design i moda w przedwojennej Polsce, Wydawnictwo Bosz, 2022. 

Demska A., Frąckiewicz A., Maga A., Chcemy być nowocześni. Polski design 1955-1968 z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowe w Warszawie, 2011. 

Galeria Wzornictwa Polskiego, Muzeum Narodowe w Warszawie, 2017. 

Zdjęcie główne, Fotele fot. Wojciech Trzcionka

[i] Ruch Arts & Crafts zrzeszający artystów, projektantów i rzemieślników, powstał w 1880 roku w Wielkiej Brytanii i trwał do końca I Wojny Światowej, stanowi kamień milowy w historii dizajnu. Powstał w kontrze do postępującej industrializacji i dehumanizacji procesu produkcji, propagował powrót do rzemiosła i rękodzieła, wskazywał na wagę starannego zaprojektowania i wykonania przedmiotu oraz szczerości materiału. Niektóre projekty powstałe w duchu Arts & Krafts są wykorzystywane również dzisiaj, jak np. wzory tapet Williama Morrisa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *